wtorek, 31 grudnia 2013

Migawki 2013 – fotograficzne podsumowanie


Nie bawię się w przesądy, ale chyba cieszę się, że rok w którym widnieje "13" mam już niemal za sobą. Gdy dokładnie rok temu pisałam tutaj życzenia (dla Was i dla siebie), nie wiedziałam jeszcze, że bardzo źle w niego wkroczę. W mijającym roku, jak nigdy wcześniej, zrozumiałam jak ważna jest troska o własne zdrowie. I jak niespodziewanie może go zabraknąć.
2013 rok zamykam z ulgą. Chcę zapomnieć o wszystkich słabych chwilach. Oby więcej nie wróciły. Jeszcze bardziej niż za siebie, trzymam kciuki za bliską mi osobę. Wierzę, że Nowy Rok będzie się równał nowemu życiu! :)

Tym razem pozwolę sobie wszystkim tu zaglądającym – Czytelnikom, Przyjaciołom i Znajomym – życzyć przede wszystkim zdrowia.
Niech nikomu go nie zabraknie.
Zdrowego 2014 Roku! :)

Na koniec częstuję Was obiecanym i tradycyjnym już na blogu podsumowaniem w migawkach. W mijającym roku znacznie przybyło mi pracy fotograficznej, niestety, jak się można domyślić - stało się to kosztem wpisów i fotek blogowych. Zdrowo ponad setka zdjęć przez ten rok ukazała się drukiem w magazynach (a wśród nich, co mnie ogromnie cieszy -  cztery zdjęcia okładkowe :)), a to oznacza wiele, wiele godzin spędzonych zarówno w kuchni, jak i  z aparatem w dłoni, i przy komputerze. Wybraną garstkę wplotłam między fotki blogowe – w końcu one również są częścią pasji, którą z przyjemnością pielęgnuję. :)

Kolejne zestawienie już za rok! :) 


piątek, 27 grudnia 2013

Trufelki kokosowo – migdałowe (poświątecznie)


To były chyba pierwsze takie moje święta, które praktycznie przespałam. A jak już nie spałam, to nic, a nic nie robiłam. Komputer też omijałam (wystarczająco dużo mam go na co dzień).
Potrzebowałam tego lenistwa, aby choć odrobinę naładować baterie, które ostatnimi czasy już bardzo mocno alarmowały, że rezerwa jest na wyczerpaniu. Przede mną jeszcze kilka takich fajnych, spokojnych dni. A zaraz potem pewnie znów zatęsknię za swoją pracą i zwykłymi obowiązkami. :)


wtorek, 24 grudnia 2013

piątek, 20 grudnia 2013

Owiń to w siano. :) Z magazynem Kuchnia (styczeń 2014)


Zaledwie dwa wpisy wstecz pisałam o nowych, grudniowych zdjęciach dla magazynu Kuchnia, a już o kolejnych czas wspomnieć...
Czasu nie da się oszukać. Grudzień już mocno zaawansowany, święta za pasem, nowych przepisów na blogu praktycznie nie ma (bo cały jeden, to tak jakby nie było w ogóle), a ja nie mam pojęcia kiedy ostatni miesiąc przeleciał.
Od wczoraj można już zaglądać do styczniowego numeru Kuchni (klik). Ja sama jestem obecnie w innej rzeczywistości, bo finiszuję powoli z materiałem lutowym. Jeszcze przez chwilę więc, myślami pozostanę w trochę innych klimatach, niekoniecznie świątecznych. Zaraz potem jednak, wracam na ziemię. :)
Ale, ale... żeby nie wybiegać za mocno do przodu i nie zdradzać szczegółów tego, co dopiero będzie – dwa słowa o tym co teraz... 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Florentynki. Do chrupania.


Nie da się ukryć, ze wszystkim jestem do tyłu.
A najbardziej z przygotowaniami do świąt. Chałupa prezentuje się jak po przejściu niedawnego huraganu Ksawery. Pierogi nie ulepione. Paszteciki nie upieczone. Żadne mięso się nie marynuje. Piernika też jeszcze nie ma. Ani keksa. Ani makowca. Ani nic.
I co gorsza, trudno mi sobie wyobrazić, kiedy to wszystko, i więcej, po prostu „się zrobi” na 5 minut przed świętami...

Ale są też pozytywy... :)

piątek, 29 listopada 2013

Karpikiem w stronę grudniowej Kuchni... :)


W ostatnim wpisie pokazywałam zdjęcia ze słodkiej sesji białej, więc dzisiaj dla równowagi i kontrastu będzie mała garść fotek, które na roboczo nazwałam „black karpik”. :D
Karpik był tutaj tematem głównym, a do sesji zdjęciowej zaprosiła mnie ponownie Kuchnia. Magazyn dla smakoszy. :) 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Zima, zima, biało i słodko... :)


Wspominałam niedawno, że święta bożonarodzeniowe właściwie mam już za sobą... Co prawda Mikołaj jeszcze do mnie nie przyszedł i jak co roku, niecierpliwie na Niego czekam; choinki póki co w domu nie ma, a pierogi i paszteciki grzybowe będę szykować za 3 tygodnie... Ale jeśli chodzi o świąteczne wypieki i desery – przyznaję otwarcie - konsumpcja została zakończona przed czasem. 

środa, 20 listopada 2013

Rozwiązanie konkursu z Albatrosem


Moi drodzy, nie trzymam Was dłużej w niepewności i lotem błyskawicy przekazuję informację na temat rozwiązania konkursu, w którym Wydawnictwo Albatros ufundowało dla Czytelników bloga trzy nagrody książkowe „Kuchnia chińska według Goka”.
Jak zwykle w takich przypadkach, mam ochotę powiedzieć, że gdybym miała taką możliwość (niestety nie mam) – nagrody przyznałabym każdemu, kto zmierzył się z zadaniem i przesłał zdjęcie.
Proszę więc o wyrozumiałość, tym którym tym razem się nie udało.
Zwycięzcom natomiast gratuluję! Mam nadzieję, że książka zainspiruje Was do częstych prób i poszukiwań idealnych potraw kuchni chińskiej.
Będzie mi miło, jeśli za jakiś czas dacie znać, czy inne propozycje Wan Goka stanęły na Waszym stole i czy zyskały Waszą aprobatę.









czwartek, 14 listopada 2013

Czosnkowy kurczak według Goka


Gdy wertowałam książkę „Kuchnia chińska według Goka”, trochę by zapoznać się z nową kulinarną lekturą, a trochę w poszukiwaniu przepisu konkursowego, kierowałam się po prostu intuicją. Miało być przede wszystko prosto i z niewielkiej ilości łatwodostępnych składników.
Zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy. Uwinęłam się w 15 min. Najdłużej zajęło mi krojenie mięsa, potem praca biegła już naprawdę ekspresowo. Zastosowałam się do ogólnych rad Goka i wszystkie potrzebne składniki zgromadziłam pod ręką. 
To dobra metoda. Ułatwia pracę, ale przede wszystkim sprawia, że niepotrzebnie nie przedłużamy samego procesu gotowania.
W moim wykonaniu smażenie kurczaka trwało króciutko, dzięki czemu mięso wyszło naprawdę soczyste i pyszne.
Od siebie dodałam uprażone ziarna sezamu, bo to moja słabość. :)

sobota, 9 listopada 2013

Keks dyniowy i trochę listopadowych przemyśleń


Może i listopad nie jest wdzięcznym miesiącem. Ani do życia, ani do pracy, a już na pewno nie pomaga w naturalnym zachowaniu pogody ducha, gdy za oknem wiecznie ponuro. Tęsknię za słońcem i błękitnym niebem. Ale z wszystkich sił staram się nie poddawać tej sennej atmosferze i szarej monotonii. Przy zdrowych zmysłach utrzymuje mnie myśl, że taki stan rzeczy nie będzie przecież trwał wiecznie. Opieram się niesprzyjającej aurze i skupiam myśli, na tym, co sprawia mi przyjemność. Zdecydowanie pomaga mi w tym praca. Bo im więcej pracy, tym mniej czasu na rozmyślania i narzekania. :)  

środa, 6 listopada 2013

„Kuchnia chińska według Goka”. Konkurs z nagrodami.


Moi drodzy, po króciutkiej blogowej ciszy (praca, praca, praca :)), powracam z propozycją na miłą zabawę, oczywiście związaną z kuchnią i kulinariami.
Właśnie dzisiaj ma miejsce polska premiera nowej książki ekscentrycznego brytyjskiego stylisty i projektanta mody – Goka Wana. Dokładnie tego samego, który podpowiadał jak dobrze wyglądać nago... :) Tym razem Gok Wan zabiera nas w podróż po meandrach kuchni chińskiej, dzieląc się sekretami rodzinnej kuchni i ulubionymi przepisami Papy Wana. Jego życiowe motto brzmiało: „Nie jemy po to, by żyć. Żyjemy, żeby jeść”.
Piękne prawda? :)
W związku z premierą przygotowałam dla Was konkurs, a Wydawnictwo Albatros ufundowało trzy nagrody w postaci świeżutkich, gorących jeszcze książek „Kuchnia chińska według Goka”.


poniedziałek, 28 października 2013

A w kwestii dyni...


...wcale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa...

niedziela, 27 października 2013

Powrót do korzeni. Zapiekanka makaronowa z dynią.


Współpraca z magazynami kulinarnymi ma to do siebie, że kulinarnie zawsze jest się trochę do przodu w stosunku do rzeczywistego kalendarza. Wczesną wiosną szuka się truskawek i rabarbaru do sesji zdjęciowej, a jesienią przed obiektywem gości zima... Cykl wydawniczy rządzi się swoimi prawami (tak jest i już), powodując czasem ból głowy, ale jednocześnie wyzwalając zastrzyk adrenaliny - zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi zdobycie przed właściwym sezonem ważnego składnika... 

piątek, 25 października 2013

Światowy Dzień Makaronu (World Pasta Day)


Jak kula ziemska długa i szeroka, dzisiaj wszyscy jedzą "pastę" pod każdą możliwą postacią.
I ja też jem - w postaci zapiekanki makaronowej z moją ukochaną dynią. :)

piątek, 18 października 2013

Co oznacza poznańskie Foodlo♥e...? :)


Warsztaty "Na północ do Skandynawii" - w gościnie u Agi z Pretty pleasure

Jak sprawić, by blogerki kulinarne spędziły kreatywnie czas i na pewno się nie nudziły? :) Zebrać je razem w jednym miejscu (np. w Poznaniu :)), nakarmić, napoić, zorganizować warsztaty tematyczne, wpuścić do kuchni lub przygotować piękne aranżacje, by miały na czym wyżywać się fotograficznie i już! Atmosfera luzu i świetnej zabawy rodzi się sama. :) No, może jeszcze odrobina wina, które bądź co bądź, też ma swój mały udział w zacieśnianiu więzi blogerskich. :D A wszystko z inicjatywy (i na zaproszenie) Foodlove – portalu skupiającego w jednym miejscu foodloversów. :) 

 kilka kadrów poznańskich

piątek, 11 października 2013

Kierunek: Wielkopolska. Oraz jesienne ciasto z jabłkami.


Biegam dzisiaj od samego rana. Jakby mnie kto nie wanilią, a pieprzem podładował. Od sklepu do sklepu, na targu ze dwa razy, w kuchni skaczę między kilkoma garnkami naraz. To taka wprawka przed dniem jutrzejszym, bo jutro...wyruszam w drogę. Zostawiam rodzinę z pełną lodówką, jakbym co najmniej na tydzień wyjeżdżała. :D

niedziela, 6 października 2013

Bliskie i dalekie. I gulasz z bakłażana.


W każdy poniedziałek i czwartek, na wylocie Długich Ogrodów, otwiera się rynek. Taki zwykły, najzwyklejszy, ze straganami pod chmurką i handlarzami rzeczy nowych (zwykle tandetnych), i używanych też. Czasem przechodzę między ich stoiskami, wyłożonymi wprost na kawałku folii na betonowej posadzce, ale wśród wyprzedawanych rzeczy darmo szukać oldskulowych perełek. :) 

sobota, 5 października 2013

Klej i nożyczki, kontra nóż kuchenny


Mimo soboty i wewnętrznej, pierwotnej chęci nic-nie-robienia, postanowiłam pójść pod prąd własnemu lenistwu i narzuciłam sobie na dzisiaj wzmożoną aktywność w kuchni.
Zważywszy na to, że w ostatnich dniach – lekko kontuzjowana – zaległam przy biurku: tnąc, klejąc, wydzierając i przycinając - wydaje się, że oderwanie się od tychże „ając” będzie jednak miłą odmianą.
Nie ma się co oszukiwać, to w kuchni, z nożem w jednej dłoni  i aparatem w drugiej (a nie nożyczkami i klejem) - najlepiej się czuję. ;-)
Zabieram się zaraz za czekający na mnie warzywno - owocowy kram i mam nadzieję, że coś pysznego z tego wyjdzie. 
 
Udanego i smacznego weekendu Wam życzę i niech słońca za oknem nie zabraknie! :)
A wkrótce na blogu pojawią się bakłażany w roli głównej. :)

wtorek, 1 października 2013

Utylizacja w garnku vintage


Czasem zdarzają mi się owocowe nadwyżki. Nie szczególnie często, bo owoce raczej idą u nas jak woda. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że to nasza żeńska część rodziny pracowicie i z przyjemnością oddaje się konsumpcji roślinnej surowizny. Odłam męski trochę się w tej kwestii ociąga, twierdząc, że owoc najsmaczniejszy jest w cieście...
Tym razem zostało mi trochę mocno dojrzałej już węgierki (z której notabene ciasto upiekłam) i kilka fig, które też już wołały o szybkie wykorzystanie. 

piątek, 27 września 2013

Marzenia, tudzież mrzonki z figami w roli głównej


Poranne pobudki z dnia na dzień coraz bardziej mnie bolą. Na krótką chwilę otwieram oczy (chociaż tak naprawdę zwykle starcza mi siły tylko na podniesienie jednej powieki), a zaraz potem niekontrolowanie zapadam znów w drzemkę. Bez dużej porcji gorącej kawy trudno mi rozpocząć dzień. Podana przez męża prosto do łóżka, to zdecydowanie najprzyjemniejszy akcent zaczynającego się dnia. 

poniedziałek, 23 września 2013

Przy jednym stole, czyli spotkanie kulinarnych blogerek Trójmiasta

Wymarzona wrześniowa pogoda. Piękne słońce, niebieskie niebo i przede wszystkim dobry humor (co tam, że w gardle drapało). 
A zaczęło się od zaproszenia. Potem klamka zapadła, listę obecności zamknięto, a niedługo potem spotkałyśmy się w Pescatore – restauracji sopockiego hotelu Mera & Spa.


poniedziałek, 16 września 2013

Drożdżowe. Jesiennie, ze śliwkami.



Szukam okazji, choćby najdrobniejszych, aby włączyć piekarnik. To już nie tylko kwestia, że przydałoby się dobre, domowe ciasto do kawy. To kwestia: trochę więcej, lub trochę mniej ciepła w domu. Dzieci pociągają nosem, ja wyciągam cieplejsze bluzy z szafy, a mąż postanowił uzupełnić mi zapasy grubych skarpet (pożalę się przy okazji: kupił czarne, czym doprowadził mnie niemal do czarnej rozpaczy; wolałabym na ten przykład wrzosowe :D). 

niedziela, 8 września 2013

Danie, którego nikt nie widział

 
Dzisiaj  zaskoczę Was całkiem nowym przepisem. Przepisem na danie, jakim się jeszcze nigdy nie dzieliłam i jakiego prawdopodobnie nikt z Was tu zaglądających nigdy nie widział.


 Mam dla Was przepis na...


Przepis na pusty talerz

Składniki:
1 pęczek niczego
1 nic
¾ szkl. niczego
2 łyżki niczego
0,7l niczego
szczypta niczego

Wykonanie:
1 pęczek niczego umyć, osuszyć i pokroić niezbyt grubo. 1 nic drobno posiekać, a następnie podsmażyć razem z pokrojonym niczym na patelni 2 łyżkach niczego. Posypać szczyptą niczego. Dodać ¾ szkl. niczego, a następnie przelewać z pustego po chochelce niczego.
Gotować nic na wolnym ogniu, aż nic całkowicie wchłonie nic.
Wlewać nic na talerz z pustego garnka. Podawać dziecku pusty talerz z niczym
 
Tak codziennie wygląda posiłek ponad 160 000 polskich dzieci
 
Jesteście zdziwieni? A może nadal głodni?
Wyobraźcie sobie, że właśnie tak wygląda codzienny posiłek ponad 160 000 polskich dzieci. Posiłek „nic” jest niezwykle popularny w wielu polskich domach, choć nie zawsze mamy tego świadomość. Ciepłe danie zastąpione jest talerzem ziejącą pustką...

Nie musimy biernie spoglądać na taki stan rzeczy. Możemy przyczynić się do zapełniania pustych dziecięcych talerzy i przyłączyć się do programu „Podziel się posiłkiem”.
Wystarczy w okresie od września do końca października 2013 kupić jogurty Danone oznaczone logiem programu – Talerzykiem. Część zysków ze sprzedaży produktów zostanie przekazana na ufundowanie posiłków niedożywionym dzieciom.

Otwórzmy swoje serce już dzisiaj.


Więcej informacji o programie znajdziesz na stronie "Podziel się posiłkiem" (kilk).



 

środa, 4 września 2013

Wrześniowe rozterki. I trochę inna szarlotka.


Był taki czas, dość zamierzchły co prawda, kiedy już pod koniec lipca z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam września. Jakże mi się dłużyły te wakacje!
Zrywałam się wczesnym rankiem i przysiadałam na naszym specyficznym, szerokim parapecie kuchennym. W kuchni krzątała się Babcia, a w tle codziennie, niezmiennie płynęło „Lato z radiem”. Wyciągałam wszystkie swoje zeszyty, zeszyciki, bruliony, brulioniki, kredki „z misiem” i pachnące chińskie gumki, i do znudzenia wciąż, i wciąż przeglądałam, układałam, ozdabiałam... Zapełniałam czas, byle już nadszedł i był. :)



niedziela, 1 września 2013

Bo Gdańsk kocha blogerów...


Jeśli być blogerem, to tylko w Gdańsku! Bo wiecie..., Gdańsk kocha blogerów! 
A blogerzy..., no ba! blogerzy kochają Gdańsk. :) 


niedziela, 25 sierpnia 2013

Po prostu megaśne curry z patisonem :)


Weekend niemal za nami, prace twórczo – pisarskie zakończone (o yeah! :)). Owszem, utknęłam ze dwa razy, na szczęście odetkało się w miarę bez bólu, zwłaszcza gdy parująca kawa stanęła na biurku i owiała mnie swoim zapachem. Nie bez znaczenia była też w międzyczasie krótka wizyta u Ewci, której szeroki uśmiech bardzo pozytywnie mnie naładował. :) 

piątek, 23 sierpnia 2013

No i co z tym kosmicznym patisonem...


Miałam nadzieję do woli cieszyć się weekendem, niestety nie do końca będzie tak wolny, jakbym sobie tego życzyła... Przede mną dużo pracy "pisarskiej". Zasiadam za chwilę i mam nadzieję, nie utknąć. ;-)
Zostawiam zajawkę w postaci zdjęcia na coś bardzo prostego i niesamowicie pysznego. Curry. Z kosmicznym patisonem i zupełnie normalną papryką. Jedno z pyszniejszych jakie ostatnio przygotowałam.
Przepis pojawi się wkrótce, jak tylko opanuję sytuację. Może jeszcze w weekend, a może już po... W każdym razie zapraszam za czas jakiś. :)
Tymczasem słonecznej soboty i niedzieli wam życzę! :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Migawki z kuchennej szafki – cz. 10


Dzisiejszy cykl migawek z kuchennej szafki z ogromną przyjemnością poświęcam najnowszym, niemal jeszcze gorącym łupom. Najnowszym, nie oznacza nowym. Wręcz przeciwnie. :) Wszystkie gadżety noszą ślady mniejszego lub większego (zwykle większego) użytkowania i upolowałam je na tegorocznym gdańskim Jarmarku Dominikańskim. :)


środa, 14 sierpnia 2013

Kwiatowy apel(ik)


Mają tylko jedną wadę: niełatwo je kupić.
Trochę to irracjonalne, zważywszy na to, że cukinie, podobnie jak dynie – to żaden rarytas i z powodzeniem są u nas uprawiane.
Zadaję sobie pytanie: ile jeszcze czasu musi upłynąć, by kwiatowa świadomość zagościła na naszym rynku spożywczym? Bo przecież na stołach wielu Polaków - gości już od dawna!

czwartek, 8 sierpnia 2013

Toskańska zajawka


Nie wiem ile czasu musiałabym spędzić wśród przepięknych toskańskich pól i winnic, abym poczuła przesyt... Póki co, żal mi okrutnie, że znów to co piękne, wytęsknione i wyczekane mam już za sobą...
Zanim zaproszę Was na zdjęciową relację (trochę potrwa zanim ogarnę mój fotograficzny misz-masz) - dzisiaj na szybko maleńka zajawka - taki widok miałam z okien. :)

czwartek, 18 lipca 2013

Idziemy na jagody, a potem pieczemy bułeczki :)


Od razu się przyznam, nie dajcie się nabrać, bo w tytule zawarłam małe kłamstewko. Nie byłam na jagodach. To znaczy byłam, ale nie w lesie. ;-) Mimo, że czas wakacyjny i przyroda wzywa – mnie ciągle kierunek leśny nie po drodze. Jakieś takie szybkie to tempo życia. Za szybkie chyba...
No ale bułeczki są – przynajmniej na zdjęciach, bo w rzeczywistości, słowo daję, znikają nie wiadomo kiedy. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Tarta migdałowa z czerwoną porzeczką



Miniony tydzień był zdecydowanie szalony. Pracowałam na pełnych obrotach, biegałam po sklepach z prędkością perszinga, miotałam się tu i tam, leczyłam strzykanie w kościach (jednak starość nie radość, jak już zaczyna strzykać to seriami, a co! :), a na koniec wypłakiwałam się E. w rękaw. A jeszcze potem nie mogłam spać, piekłam ciasto z porzeczką (radosna twórczość własna, czyli co masz pod ręką to wrzuć do gara), a koniec końców wykulałam piętnaście jagodzianek, bo jak już zaczynam piec to też seriami (jakaś równowaga w przyrodzie być musi ;-)). Ach! Odwiedziłam jeszcze rodzinnie kaszubski jarmark i jak zwykle w takich wypadkach – nie odmówiliśmy sobie dokonania małego zaopatrzenia w lokalne produkty.


poniedziałek, 8 lipca 2013

Truskawkowe tiramisu



Im bliżej do urlopu – tym bardziej przeraża mnie fakt, czy uda mi się pozamykać wszystkie sprawy, których rozgrzebanych zostawić nie chcę, a właściwie nawet nie powinnam. Uwijam się jak w ukropie, a wciąż mam wrażenie, że końca nie widać.
Jestem zmęczona. Naprawdę. I jak diabli potrzebuję w końcu paru chwil tylko dla siebie i rodziny. Ładowanie baterii n i e z b ę d n e ... :) 

poniedziałek, 1 lipca 2013

Paris Paris i trochę moreli – razem z lipcową Kuchnią


Stare przysłowie pszczół mówi, że do trzech razy sztuka. To bardzo dobre przysłowie i jest u mnie mocno na czasie. :) Trójeczka to szczęśliwy numerek i w obecnej chwili oznacza ni mniej, ni więcej, tylko moje trzecie z rzędu zdjęcie okładkowe dla magazynu Kuchnia. :)
Magazyn (7/2013) już od kilku dni jest dostępny w sprzedaży, a ja w tym czasie zupełnie nie miałam głowy, by wspomnieć o tym na blogu (wszystko przez paskudnie wredne choróbsko).:(  Z lekkim opóźnieniem, nadrabiam teraz.
Na fotce okładkowej nie koniec, bowiem do lipcowego numeru powierzono mi jeszcze przygotowanie i sfotografowanie słodkości wg przepisów paryskich mistrzów cukiernictwa (więcej na temat paryskich słodyczy przeczytanie w artykule „Słodka szóstka” pióra MagdalenyKasprzyk – Chevriaux).
Zapraszam do lektury! :)

A poniżej mocno kolorowe zdjęcia z w/w sesji (choć jak zwykle nie wszystkie pokazuję dokładnie w tych ujęciach, które znalazły się w magazynie. :)).






środa, 19 czerwca 2013

W klimacie różu i czerwieni. Drożdżówka.

 
Mam takie okresy, że z niejasnych dla mnie samej powodów - przyczepię się do czegoś jak rzep do psiego ogona i gotuję lub piekę wciąż, i wciąż to samo. Do upadłego. :) Zupełnie jak teraz.
Aż dziw bierze, że po siódmym, czy może już ósmym (straciłam rachubę) – ciągle tym samym wypieku – jeszcze możemy na niego patrzeć... Ba! Ciągle możemy go jeść. :) 

czwartek, 13 czerwca 2013

Białe szparagi + pesto = zupa bardzo pyszna



Gdyby mi pod przysięgą kazano składać zeznania, które bardziej lubię i częściej kupuję : białe czy zielone – to zgodnie z prawdą przyszłoby mi się przyznać, że jak szparagi to zielone!
Dlaczego? A bo charakterne są. A przy tym mniej upierdliwe w obróbce i obierać ich nie trzeba. Noszę też wewnętrzne przekonanie, że zielone warzywa więcej dobrego ze sobą niosą, ale to już taka moja osobista 'nieuleczalna przypadłość” i nie obrażam się jak się kto ze mną nie zgadza. :) Ot, lubię zielsko i tyle. :)

środa, 12 czerwca 2013

Trzy znaki smaku - tradycja i pochodzenie

  36 produktów oznakowanych europejskim certyfikatem najwyższej jakości - tyle na dzień dzisiejszy mamy ich w Polsce. A zapewne powoli będzie ich przybywać – tych szczególnych, niosących tradycję (Gwarantowana Tradycyjna Specjalność - GTS) i produktów regionalnych o ścisłym pochodzeniu (Chronione Oznaczenie Geograficzne (ChOG), oraz Chroniona Nazwa Pochodzenia (ChNP).

  Trzy charakterystyczne znaki jakości warto znać i zwracać na nie uwagę. To oznakowanie, które gwarantuje, że w nasze ręce trafia produkt szczególny – wykonany tradycyjnymi metodami i / lub charakterystyczny dla danego regionu czy miejsca.


W związku z tym, że właśnie ruszyła żwawo kampania „Trzy Znaki Smaku” - miałam przyjemność – jako gość - uczestniczyć w konferencji „uświadamiającej”.
Jeśli przypadkiem interesuje Was ten temat - gorąco polecam zajrzeć na oficjalną stronę http://www.trzyznakismaku.pl/  i zapoznać się z informacjami - jeśli nie wszystkimi - to choćby na temat naszych polskich, oznakowanych produktów. Może znajdziecie jakiś specjał z Waszych okolic? Mój region Pomorski szczyci się (póki co) tylko jedyną, ale za to absolutnie przepyszną truskawką kaszubską.


 Szparagi z pudrem z kabanosów i jajkiem zielononóżki